Szybko zleciał ten tydzień. To chyba najczęściej wypowiadane słowa w ostatnim dniu Spotkania. Każdy z nas czuł, że czas spędzany w Kalwarii pędzi jak szalony.
Jak co roku od rana wszędzie leżały walizki i torby, ściskaliśmy się i martwiliśmy, czy aby na pewno wszystkich pożegnaliśmy, gdzie są nasi nowi znajomi. Kilka łez też uroniliśmy. Ale tak trzeba. Kalwaria stała się dla nas po prostu domem, a inni uczestnicy wielką rodziną.
FSM i to, co tutaj przeżyliśmy zostanie na długo w sercu każdego, kto przyjechał na 31 FSM. Jedyne, co musimy zrobić i do czego jesteśmy zobowiązani jako Ci, którzy przeżyli piękno FSMu, to nieść wieść o Spotkaniu, ale przede wszystkim o żywym i kochającym Bogu, dalej do znajomych, rodziny, wspólnot i na cały świat.
To jest radość i nadzieja dla każdego z nas. FSM jako wydarzenie się skończył, ale ma trwać w nas i w naszych relacjach. Wtedy osiągniemy szczęście. Trzeba z Nim być. A Kalwaria Pacławska i FSM to tylko, i aż, fundament.