Emocje lekko opadły. 30. Franciszkańskie Spotkanie Młodych to już historia. Czy aby na pewno? Może to dopiero jej początek.
Powroty do domów nigdy nie są łatwe, szczególnie te z Kalwarii. Dlaczego tak się dzieje? Może dlatego, że opuszczamy pewnego rodzaju azyl. Może dlatego, że żegnamy się z ludźmi, z którymi najprawdopodobniej spotkamy się dopiero za rok. A może dlatego, że jedyną osobą, przez którą czujemy się rozumiani jest nasza kochana Matka Boża Słuchająca. Ta, dla której nikt z nas nie jest obojętny, która zanosi do Pana wszystkie pokładane Jej troski.
Niedługo powrócimy (lub już to zrobiliśmy) do codziennych zajęć: na uczelnie, do szkoły, pracy. Dotrze do nas myśl, że na Kalwarię wrócimy może dopiero w następne wakacje. A co teraz? Czasami odnosimy wrażenie, że Bóg milczy przez cały rok oprócz jednego tygodnia FSM-u. Jakbyśmy potrzebowali fajerwerków, które zmotywują nas do pogłębienia relacji z Nim. A Bóg często przychodzi kiedy jesteśmy sami, wokół panuje cisza, a my myślimy, że wszyscy o nas zapomnieli. On wtedy jest najbliżej. Wystarczy, że wyciągniemy do Niego rękę, aby mógł nas chwycić i prowadzić po szarych dróżkach codzienności
Każdy z nas przyjechał na kalwaryjską górę, aby nabrać odpowiedniej perspektywy, aby inaczej spojrzeć na swoje dotychczasowe życie. Mamy nadzieję, że owoce tego Spotkania będą Was umacniały w przekonaniu, że najlepsze co możemy zrobić to Jemu zaufać. FSM może trwać cały rok, jeżeli tylko tego zechcecie.