Już po raz drugi kadra Naszego Spotkania przeżywała weekend w Kalwarii Pacławskiej, by razem spędzić czas, przemodlić kilka spraw i intensywnie przygotowywać się do 31. Franciszkańskiego Spotkania Młodych.
Zaczęliśmy w piątek od kolacji, by odpocząć po podróży na ten Boży koniec świata. Oczywiście nie mogło tego dnia, choć krótkiego, zabraknąć spotkania z naszym Bogiem i Mamą Słuchającą. Wieczorem integracja była obowiązkowa, ponieważ mamy kilka nowych osób wśród kadry. Bardzo cieszyliśmy się ich obecnością i chęcią dania siebie podczas Letniego.
Sobota była baaardzo różnorodna. Trochę pracy, dużo radości i masa Bożej obecności. Zaczęliśmy od jutrzni i konferencji ojca Adama, który mówił o poście, modlitwie oraz jałmużnie jako rzeczywistości każdej osoby będącej w kadrze. Następnie poszliśmy na Eucharystię, gdzie kolejny raz usłyszeliśmy: „Jezus na Ciebie czeka. Zawsze”. Mimo, że zdanie, które przewija się w naszej wierze pewnie już kolejny raz, to jednak prawdziwie i namacalnie wybrzmiewało ono w homilii i później w reszcie dnia. Po obiedzie poszliśmy spalić trochę kalorii i… pozjeżdżać na workach z pagórka. Dosłownie poczuliśmy wiatr na kurtkach i szalikach. Gdy już wróciliśmy, wysuszyliśmy się, przyszedł czas na planowanie, działanie oraz pracę w naszych sekcjach. Każda z nich miała trochę inne zadanie. Biuro i biuro prasowe zamknęło się w pokojach, by omówić strategie i zadania na kolejne miesiące. Schola wytrwale ćwiczyła swoje umiejętności muzyczne, a animatorzy skupili się na istocie swojej roli, czyli na byciu razem. Wieczorem spotkaliśmy się na cudownej adoracji, gdzie w skupieniu rozeznawaliśmy dane nam wcześniej Słowo, ale i powierzaliśmy wszystko, co nas powstrzymuje od tego, by zaprosić Boga do swojej codzienności.
Nadeszła niedziela i koniec zjazdu kadry. Spędziliśmy czas na jutrzni, mszy i posiłkach już po raz ostatni. Co charakterystyczne dla Kalwarii, wszyscy biegaliśmy, by pożegnać każdą nam drogą osobę i powiedzieć: „Do zobaczenia w lipcu na Letnim”. Zaczęliśmy rozjeżdżać się do domów. Choć było to niespełna trzy dni, to dobrze było znów tam być, razem.